Zapraszamy do śpiewania nowej piosenki gidelskiej dla dzieci! Poniżej próba kilku zwrotek.

 

Poniżej – podkład muzyczny bez śpiewu. Muzykę skomponowała Pani Sylwiana Hańczyc.

 

 

Poniżej – nuty do wykorzystania.

Na te melodię można zaśpiewać poniższe teksty. Autorką tekstów jest Pani Ewa Stadtmuller.

 

KAMIENNY POSĄŻEK

Pośród pól złocistych i w lasów gęstwinie

stoi stary kościół, co urodą słynie.

Już od wieków z niego wielka płynie siła,

bo tu Matka Boża moc swą objawiła.

W kamiennym posążku, co się mieści w dłoni,

przyszła by swe dzieci pocieszać i chronić.

Jak przyszła? Naprawdę dziwne świętych drogi…

Wyorał ją z ziemi pewien chłop ubogi.

Sochę uszykował i rusza z nią śmiało,

nagle … woły stają. A cóż im się stało?

Ruszajcie, a równo, bo batem przyłożę!

Woły nic … Wtem oba klękają w pokorze.

Z głębi ziemi bije jasność niesłychana…

Osłupiały rolnik pada na kolana.

Patrzy … i cóż widzi? Posążek maleńki

Maryi  z Dzieciątkiem. Bierze go do ręki…

Pod spodem z kamienia kielich wyrzeźbiony.

Porwał chłop Figurkę i pędzi do żony.

Skarb – krzyczy – znalazłem! Skarb cenny i drogi.

Zobacz – Matka Boża przyszła w nasze progi.

Żona się zdumiała: Tu do nas? Mój Boże!

Gdzie ja Ją postawię? Gdzie ja Ją położę?

Tak jak klejnot, w skrzyni schowajmy Ją na dnie,

by Jej nie zobaczył nikt, kto do nas wpadnie.

Schowali,  lecz Matka wykuta w kamieniu,

nie chciała na zawsze pozostać w więzieniu.

Dawała sto znaków, że wyjść chce do ludzi,

aż w Jej świętym sercu smutek się obudził.

Ci zaś co tych znaków zobaczyć nie chcieli,

kiedy rano wstali, już nic nie widzieli.

Ach, jakie nieszczęście – biadali sąsiedzi.

Czemu los tak smutny ludzi tych nawiedził?

Jak sobie poradzą? W chacie pracy siła…

Pobożna sąsiadka na pomoc ruszyła.

Gdy sprzątała izbę, stanęła jak wryta.

– Czemu skrzynia świeci? – gospodarza pyta.

Kiedy usłyszała o tym, co się stało,

ręce załamała: I jeszcze wam mało?

Czy nie rozumiecie, że Najświętsza Pani

chce być tam, gdzie do Niej przybędą poddani?

Po księdza proboszcza zaraz posłać trzeba,

niech wie, że ma Gościa i to prosto z nieba!

Obmyjmy Figurkę, niech będzie jak nowa!

Wszyscy się będziemy cudem tym radować.

Znalazła się miska i źródlana woda.

Choć wodę zostawcie – poprosił gospodarz.

Jedno z dzieci w misce rączki zanurzyło,

i, nie wiedząc czemu, oczy swe obmyło.

Mamo, tato, widzę wszystko dookoła!!!

Nikt radości Czeczków opisać nie zdoła.

Wszyscy się obmyli i wszyscy przejrzeli.

Tak szczęśliwi byli jak w niebie anieli.

Przed Najświętszą Panną pochylili czoła.

Ksiądz proboszcz Figurkę zaniósł do kościoła.

Jakże wielkie było zdumienie kapłana,

gdy Posążek zniknął następnego rana.

– Proszę księdza – w polu, u Czeczków coś świeci

– doniosły mu zaraz zachwycone dzieci.

Pobiegł tam czym prędzej wielce poruszony,

przeskakując miedze , grzędy i zagony.

Jest!!! Nie zaginęła!!! W polu sobie stoi.

Słońca ani deszczu wcale się nie boi.

– Jeżeli w tym miejscu chcesz Królowo władać,

co mnie, Twemu słudze, uczynić  wypada?

Może kiedyś kościół na tej roli stanie,

lecz na razie przyjmij skromniejsze mieszkanie.

Raz, dwa kawał pieńka w środku wydrążono.

Przyszli gospodarze, nawet dziedzic żoną.

Króluj nam Maryjo, na gidelskiej ziemi,

sługami Twoimi na zawsze być chcemy.

 

CUDA MATKI BOŻEJ

Z maleńkiej kapliczki, która w polu stała

Matka Boża ciągle ludziom pomagała.

Leczyła choroby, budziła sumienia,

całe lata siała ziarno nawrócenia.

Zmarł dziedzic Gidzielski i zostawił syna

– młodego, zacnego panicza Marcina.

Lecz i on nie myślał kościoła  budować …

Raz pojechał w sprawach swych do Jordanowa.

Tam został niesłusznie o mord oskarżony,

bez wyroku sądu, do lochu wtrącony.

Byłby z głodu zginął i wielkiej rozpaczy,

ale, dzięki Bogu, stało się inaczej.

Malutka dziewczynka za natchnieniem nieba,

co dzień go karmiła kawałeczkiem chleba.

Ratuj Matko Boża! – biedny Marcin wołał.

Sam się z tej opresji wydobyć nie zdołam.

Jeśli mi pomożesz, z serca obiecuję,

że nowe mieszkanie w mig Ci uszykuję.

Gdy do Gidel wrócił, cudem uwolniony,

zaraz do roboty wziął się jak szalony.

Choć nowa siedziba, także była mała,

chyba się Najświętszej Matce spodobała.

Ci, co szli koło niej wszystkim przysięgali,

że i w środku nocy światło się tam pali.

 

KOŚCIÓŁ i KLASZTOR W GIDLACH

Zbyt skromna i ciasna ta nasza kapliczka,

trzeba sprawić lepszą – orzekła dziedziczka.

Będzie murowana, pobielana cała,

aby Matka Boża zostać tutaj chciała.

Zaprosiłam do nas godnych jej czcicieli,

bardzo mądrych ojców białych jak anieli.

Ich patron Dominik, Sługa Matki Bożej,

przed czterystu laty ich zakon założył.

Przyjadą niebawem z samego Krakowa,

by nam pomóc Świętą Pannę adorować.

Gdyby się od wszystkich wdowi grosz zebrało ,

o świątyni w Gidlach myśleć można śmiało.

Tak też uczyniono, choć łatwo  nie  było,

Sanktuarium w Gidlach urosło aż miło.

Kościół Wniebowzięcia Świętej Matki Boga

tysiące pielgrzymów gościł w swoich progach.

Jechali do Gidel dostojni panowie.

Przez małą Figurką klękali królowie.

Czasem dziękowali za rozliczne dary

i na  kościół hojne składali ofiary.

A ojcowie biali bardzo się starali,

aby się tym miejscem wszyscy zachwycali.

Ołtarz pozłacany, posadzki z marmuru,

wspaniałe organy na wyżynach chóru….

Szli ludzie do Gidli, by umocnić ducha,

czując, że dziejowa idzie zawierucha.

Trzy silne mocarstwa Polskę rozgrabiły.

Ni śladu na mapie nie pozostawiły.

Każdy rok zaborów nową krwawił raną.

Wnet dominikański zakon skasowano.

Na szczęście czuwała Mała Święta Matka.

Zło może zwyciężyć, lecz nie do ostatka.

Gidlami rządzili Rosjanie i Niemcy.

Wreszcie w austriackie dostały się ręce.

Boże to zrządzenie niewątpliwie było,

bo ono klasztorne furty otworzyło.

A gdy wolna Polska na powrót powstała,

gidelska wspólnota już przeora miała.

Wielka była radość ojców oraz braci

a także Maryi w maleńkiej postaci.

 

GIDELSKIE WINO

Do Gidel gromady wiernych przybywały,

a w kościele cuda niezwykłe się działy.

Nawet ludzie martwi do życia wracali.

Ponad trzysta cudów bracia opisali.

Każdy pielgrzym wierzył w moc Świętej Panienki,

każdy rad by poczuć dotknięcie Jej ręki.

Padła myśl – zanurzmy Jej Figurkę w winie.

Niech gidelski kościół z tego wina słynie.

Niech każdy, kto z wiarą weźmie je do domu,

czuje że Maryja biegnie mu na pomoc.

Niech to będzie pięknym corocznym zwyczajem,

związanym z Gidlami i zielonym majem.

 

KORONACJA MATKI BOŻEJ GIDELSKIEJ

Wnet komuś do głowy przychodzi myśl nowa:

Przecież Panna Święta to nasza królowa!

Królowe – wiadomo, chadzają w koronie,

więc i my koronę włóżmy na Jej skronie.

Ojciec Święty swoją pieczęć wnet przyłożył.

Będzie koronacja Małej  Matki Bożej!

Ojcowie Figurkę wiozą do Krakowa,

aby dwie korony złote wyszykować.

Do mistrza Franciszka idą bez wahania.

Ale co to? Złotnik na nogach się słania.

Chyba na tej ziemi nie zostanę dłużej,

ale sił ostatkiem Pani swej usłużę.

Gdy zaprojektował maleńkie korony,

wnet poczuł, że cudem został uzdrowiony.

I zlecenie z Gidli ma siłę wykonać.

Najświętsza Panienko, bądź błogosławiona!

Wielka uroczystość w Gidlach się szykuje.

Ciągnie tłum pielgrzymów i nóg nie żałuje.

Każdy dom odświętnie kwiatami przybrany,

a na drodze stoją tryumfalne bramy.

Powiewają wstążki, biją  głośno dzwony,

z dala widać ołtarz w polu postawiony.

Tam tłumy niezwykle licznie zgromadzone

zgodnie intonują: pod Twoją obronę…

Ksiądz biskup Figurce nakłada korony,

pada na kolana lud wielce wzruszony.

Oto nasza mała, lecz wielka Królowa,

warta by Ją kochać, czcić i adorować.

Może do Niej kiedyś przybędziemy sami,

szepcząc: Matko Boża pomódl się za nami.