List pani Marianny Nowak z Kazimierzy Wielkiej na temat uzdrowienia dokonanego w Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej.
O uzdrowieniu poinformowałam przeora klasztoru dominikanów w Gidlach w dniu 30 lipca 2004 roku. Potwierdzam słowa zawarte w liście pani Marianny, gdyż byłam bezpośrednim świadkiem przebiegu tej choroby.
Z poważaniem
Bożena Piwudzka
Przewielebni Ojcowie Klasztoru!
Pragnę na Wasze ręce złożyć podziękowanie za cudowne uleczenie mnie z choroby nowotworowej. Jeżdżąc od 30 lat na Jasną Górę, zawsze starałam się wstąpić po drodze do Sanktuarium Matki Bożej Gidelskiej. Tutaj użyczaliście mi małą buteleczkę winka, w którym kąpiecie raz w roku, w pierwszą niedzielę maja, cudowną figurkę. Kiedy klęczałam w cudownej kaplicy, widziałam figurkę Matki Bożej Gidelskiej jakby całą promieniującą.
Kiedyś, dawno temu, zrobiła mi się narośl na dolnej powiece lewego oka. Leczyłam ją przez pięć lat u różnych lekarzy okulistów.
Po pobraniu wycinka do analizy okazało się, że narośl zawiera komórki rakowe
i nie można jej usunąć, gdyż jest zbyt głęboko zakorzeniona. Z wiarą i modlitwą zaczęłam ją smarować pochodzącym z obmycia figurki winkiem.
Narośl całkowicie znikła. Od momentu cudownego uzdrowienia minęło już dziesięć lat. Oko wygląda i funkcjonuje normalnie.
Po pewnym czasie zauważyłam brodawkę na czole. Szybko rozwijała się i rosła przez pięć lat. W końcu osiągnęła 1,5 cm długości. Lekarz, u którego się leczyłam, radził usunięcie jej, gdyż zawierała komórki rakowe. Gdy badanie dermatologiczne potwierdziło tę diagnozę, skierowano mnie na zabieg chirurgiczny. Ale właśnie w dniu operacji zachorowałam na anginę, więc zabieg odłożono. I podobnie jak kiedyś, zaczęłam smarować tę brodawkę na czole gidelskim winkiem, ufając Bogu i Matce Bożej, że wyzdrowieję. Po czwartym posmarowaniu brodawka odpadła. Powiedziałam o tym mojemu lekarzowi, a on mnie wyśmiał. Wówczas poważnie i stanowczo poprosiłam, aby się nie śmiał z tego, że Bóg mnie uzdrowił, bo dla mnie jest to wydarzenie święte. Zawstydził się i dodał, że pozostały jeszcze podskórne korzenie tej brodawki. Ale ja posmarowałam jeszcze kilka razy miejsce po brodawce i nie zostało po niej żadnego śladu. Kiedy znów się pokazałam lekarzowi, powiedział: „Zdarza się!”.
Od tego czasu minęły cztery lata i na czole nie ma najmniejszego śladu ani blizny. Tę ostatnią brodawkę widziało wielu ludzi, z którymi się stykałam, i od razu zauważyli, że jej nie ma. Potem wielokrotnie przychodzili do mnie w potrzebie po gidelskie winko. Zawsze użyczałam, prosząc, aby się z nim obchodzili nabożnie. Wierzę głęboko, że moje uzdrowienie jest skutkiem łaski Miłosiernego Jezusa Chrystusa i naszej Najlepszej i pełnej dobroci Matki. Piszę te słowa, mając 70 lat, schorowana i samotna, ale bardzo szczęśliwa, bo czuję nad sobą opiekę Matki, która tyle wycierpiała, i Jej Miłosiernego Syna. Do listu dołączam jako świadectwo moje aktualne zdjęcie.
Marianna Nowak
Kazimierza Wielka, 25 września 2004